Motto:
„Moi drodzy, nie musicie mnie usłuchać, ale proszę Was o wysłuchanie, wówczas zdobędziecie dodatkową porcję informacji, aby tym łatwiej - zgodnie w waszym sumieniem i wiedzą – wyrazić swoje stanowisko czy podjąć decyzję życiową.” Śp. N.N. zakonnik OFM
Już w podstawówce powstaje rodzaj swoistego buntu czy sprzeciwu wobec stanowiska starszych. Na początku wobec rodziców, potem nauczycieli aby rozwijać się w późniejszych latach wobec każdego starszego, który próbuje narzucić nam swoje zdanie, poucza albo wręcz nakazuje jak mamy postępować. Tak było, jest i zapewne będzie zawsze. Takie jest prawo pokoleniowe.
Stopień tego buntu, czy niezgody z wiedzą starszych często bywa twórczy i pozytywny, ale jakże często prowadzi do realizacji tak zalecanej dziś zasady: róbta co chceta.
Wszystko zależy od wpojonej przez rodziców czy opiekunów orientacji rozwoju młodego człowieka. Mawiano kiedyś , że młokos ma dobrą „kindersztube”. Dziś bywa to szczególnie dobrze widziana cecha przy zakładaniu rodziny. Wiem, ze coraz częściej nie zakłada sie rodziny, lecz bywa sie rodzicem z partnerem życiowym. Ale ja jestem z dawnej szkoły i zalecam tu daleko idącą tradycję dla dobra potomstwa.
W moim życiu także bywał ten specyficzny okres gdy w cichości ducha – bo jakbym śmiał głośno wyrażać swoje myśli – buntowałem sie, odgrażałem się czy wręcz postępowałem odwrotnie do zaleceń – „na złość mamie odmrożę sobie uszy”.....
Kulminacja to czas matury. Potem jakby powoli zacząłem zauważać dobre strony podszeptów starszych. A że miałem szczęście do pozytywnych dla mnie znajomych, sądzę ze wyszło mi to na dobre w życiu.
I tak biegły lata życia gdy coraz bardziej z buntownika – mającego także różne bolesne doświadczenia życiowe na grzbiecie – powoli stawałem sie takim stojącym po drugiej stronie barykady buntownika. Takim który chciał zaoszczędzić złych doświadczeń innym.
Czas biegł, a ja spoglądając do tyłu widzę tych borykających się z przeciwnościami losu i życia młodych ludzi, pewnych swoich stanowisk, buńczucznych i często zadufanych w sobie.
Często chcę podpowiedzieć, doradzić ale najczęściej widzę w oczach – bo z zachowania są układni i grzeczni – tę niechęć dla starszawego co nic nie wie, a jeszcze się wymądrza.
I wtedy zapala mi sie czerwone światełko – uważaj bo stajesz sie nie doradcą a wrogiem tej osoby! Nabyte przez lata życia doświadczenie powoduje, że milknę. Odchodzę jak zbesztany sztubak, aby nie psuć dobrego nastroju rozmówcy. Jakże często miewam tzw. Schadenfreude (radość z cudzej porażki) w płaszczyźnie zdobywania doświadczenia życiowego tej ”mądrzejszej” osoby. Ubolewam tylko, ze minął pewien czas zanim sam doszedł do mojego stanowiska.
Blog mój będzie takim wiec spojrzeniem do tyłu, zbiorem przypadkowej wiedzy z moich lat minionych czy dnia wczorajszego. Nie będę prowadził konwersacji pod ewentualnymi komentarzami. Przepraszam.... ale także nie będę banował czy wycinał cudzych myśli. U mnie jest wolność wypowiedzi!
Będzie mi bardzo miło gdy go poczytacie, w cichości ducha przetrawicie a czy choć cząstka zostanie w Was to zależy od Was.